Informacja od Ekostraży:
"W piątek EKOSTRAŻ z udziałem przedstawicieli Koalicji na Rzecz Zakazu Hodowli Zwierząt Futerkowych w Polsce ANTYFUTRO PL. oraz w asyście funkcjonariuszy policji z KPP w Miliczu przeprowadziła interwencję na fermie lisów w Stawcu k. Milicza (dolnośląskie). Oto w jakich warunkach utrzymuje się tam hodowane na futra lisy, których życie – niezależnie od warunków – ograniczone jest zaledwie do ich kilkumiesięcznego „wiszenia” w niewielkich klatkach bez podłoża do czasu uboju i ściągnięcia ze zwierzaka „skórki”.
W Dolinie Baryczy lisy na futra utrzymuje się w przerobionych niewiadomo na co starych zardzewiałych kuchenkach i piekarnikach lub prowizorycznych klateczkach, które nie zapewniają im jakiejkolwiek ochrony przez warunkami atmosferycznymi, bez dostępu do wody pitnej i w stanie skrajnego niechlujstwa. Co czuje zwierzę przebywające w przerobionym metalowym piekarniku w lato? Albo w klatce bez zadaszenia? W tych samych warunkach i w tym samym miejscu zwierzęta te po krótkim nędznym życiu są ubijane na ładne futerka. Nikt ich mięsa jeść nie będzie, więc żadne wymogi (choćby nawet zaledwie) sanitarne tutaj nie obowiązują.
Ferma ta istnieje od 30 lat i pozostaje pod urzędowym nadzorem Powiatowego Lekarza Weterynarii w Miliczu. Przybyła dziś na miejsce Natalia Misiek, Z-ca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Miliczu, publicznie odmówiła przeprowadzenia kontroli dobrostanu zwierząt na tej fermie, przy czym mimo naszych uporczywych dociekań nie potrafiła wskazać jakiejkolwiek podstawy prawnej swojej odmowy. Wywodziła zaledwie, że była tam „jesienią” oraz bywała nawet przy uboju oraz że nie posiada przy sobie protokołu kontroli fermy lisów, choć wie, że warunki panujące na tej fermie „nie są żadną rewelacją”. Nie udało nam się zachęcić Pani Natalii Misiek do przeprowadzenia kontroli nawet przez wręczenie jej wydruku gotowego do wypełnienia opracowanego przez Inspekcję Weterynaryjną oficjalnego protokołu kontroli ferm zwierząt futerkowych. Zresztą kontrola pewnie i tak by nic nie wykazała, skoro publicznie ujawniona przez nią wiedza o dobrostanie zwierząt świadczy o tym, że nie wie ona w ogóle o istnieniu od 1997 roku w polskim prawie Ustawy o ochronie zwierząt. Albo sobie żartuje. Podstaw jej postawy nie udało nam się ustalić.
Właściciela fermy humor także nie opuszcza: od 30 lat stara się zapewnić „godziwe” warunki przyszłym lisim futerkom. Jak wynika ze zdjęć jego posesji, nie może narzekać na to, że sam żyje w warunkach niegodziwych. Nie opuszcza go także spryt: w trakcie interwencji jego pracownicy starali się dyskretnie usunąć najbardziej widoczne zaniedbania na fermie, ale skala zaniedbań wyraźnie przerosła ich możliwości.
Zamieszczone tutaj zdjęcia są nagimi faktami. Będą one dowodem w sprawie o znęcania się nad zwierzętami przez właściciela fermy, podstawą wniosku o czasowego odebranie mu zwierząt, którym nie potrafi od wielu lat zapewnić właściwych warunków bytowania oraz dowodem tego, że Inspekcja Weterynaryjna nie dopełnia swoich obowiązków w zakresie nadzoru nad ochroną zwierząt, ochroną zdrowia zwierząt i zwalczaniem chorób zakaźnych zwierząt w związku z funkcjonowaniem tej fermy.
W Dolinie Baryczy lisy na futerka się trzyma w kuchenkach i piekarnikach. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie wiązało się z POTOCZNIE OCZYWISTYM cierpieniem zwierząt i złamaniem szeregu norm ochrony zwierząt futerkowych, które to ustawowe organy nadzoru mają dokładnie gdzieś. I to jest naprawdę PORAŻAJĄCE.
Naturalne futra są nieetyczne z zasady (ludzkie zachcianki okupione nędznym życiem zwierząt). Ujawnione przez nas warunki bytowe lisów hodowanych w Stawcu wskazują na nieetyczność takich hodowli także ze względu na towarzyszące im znęcanie się nad zwierzętami w sensie absolutnie potocznym i prawnym oraz całkowitą obojętność na takie akty także właściwych organów administracji publicznej.
Pełna relacja z interwencji wkrótce na stronie internetowej EKOSTRAŻY oraz Koalicji ANTYFUTRO.PL."
W Dolinie Baryczy lisy na futra utrzymuje się w przerobionych niewiadomo na co starych zardzewiałych kuchenkach i piekarnikach lub prowizorycznych klateczkach, które nie zapewniają im jakiejkolwiek ochrony przez warunkami atmosferycznymi, bez dostępu do wody pitnej i w stanie skrajnego niechlujstwa. Co czuje zwierzę przebywające w przerobionym metalowym piekarniku w lato? Albo w klatce bez zadaszenia? W tych samych warunkach i w tym samym miejscu zwierzęta te po krótkim nędznym życiu są ubijane na ładne futerka. Nikt ich mięsa jeść nie będzie, więc żadne wymogi (choćby nawet zaledwie) sanitarne tutaj nie obowiązują.
Ferma ta istnieje od 30 lat i pozostaje pod urzędowym nadzorem Powiatowego Lekarza Weterynarii w Miliczu. Przybyła dziś na miejsce Natalia Misiek, Z-ca Powiatowego Lekarza Weterynarii w Miliczu, publicznie odmówiła przeprowadzenia kontroli dobrostanu zwierząt na tej fermie, przy czym mimo naszych uporczywych dociekań nie potrafiła wskazać jakiejkolwiek podstawy prawnej swojej odmowy. Wywodziła zaledwie, że była tam „jesienią” oraz bywała nawet przy uboju oraz że nie posiada przy sobie protokołu kontroli fermy lisów, choć wie, że warunki panujące na tej fermie „nie są żadną rewelacją”. Nie udało nam się zachęcić Pani Natalii Misiek do przeprowadzenia kontroli nawet przez wręczenie jej wydruku gotowego do wypełnienia opracowanego przez Inspekcję Weterynaryjną oficjalnego protokołu kontroli ferm zwierząt futerkowych. Zresztą kontrola pewnie i tak by nic nie wykazała, skoro publicznie ujawniona przez nią wiedza o dobrostanie zwierząt świadczy o tym, że nie wie ona w ogóle o istnieniu od 1997 roku w polskim prawie Ustawy o ochronie zwierząt. Albo sobie żartuje. Podstaw jej postawy nie udało nam się ustalić.
Właściciela fermy humor także nie opuszcza: od 30 lat stara się zapewnić „godziwe” warunki przyszłym lisim futerkom. Jak wynika ze zdjęć jego posesji, nie może narzekać na to, że sam żyje w warunkach niegodziwych. Nie opuszcza go także spryt: w trakcie interwencji jego pracownicy starali się dyskretnie usunąć najbardziej widoczne zaniedbania na fermie, ale skala zaniedbań wyraźnie przerosła ich możliwości.
Zamieszczone tutaj zdjęcia są nagimi faktami. Będą one dowodem w sprawie o znęcania się nad zwierzętami przez właściciela fermy, podstawą wniosku o czasowego odebranie mu zwierząt, którym nie potrafi od wielu lat zapewnić właściwych warunków bytowania oraz dowodem tego, że Inspekcja Weterynaryjna nie dopełnia swoich obowiązków w zakresie nadzoru nad ochroną zwierząt, ochroną zdrowia zwierząt i zwalczaniem chorób zakaźnych zwierząt w związku z funkcjonowaniem tej fermy.
W Dolinie Baryczy lisy na futerka się trzyma w kuchenkach i piekarnikach. Byłoby to nawet zabawne, gdyby nie wiązało się z POTOCZNIE OCZYWISTYM cierpieniem zwierząt i złamaniem szeregu norm ochrony zwierząt futerkowych, które to ustawowe organy nadzoru mają dokładnie gdzieś. I to jest naprawdę PORAŻAJĄCE.
Naturalne futra są nieetyczne z zasady (ludzkie zachcianki okupione nędznym życiem zwierząt). Ujawnione przez nas warunki bytowe lisów hodowanych w Stawcu wskazują na nieetyczność takich hodowli także ze względu na towarzyszące im znęcanie się nad zwierzętami w sensie absolutnie potocznym i prawnym oraz całkowitą obojętność na takie akty także właściwych organów administracji publicznej.
Pełna relacja z interwencji wkrótce na stronie internetowej EKOSTRAŻY oraz Koalicji ANTYFUTRO.PL."
PODPISZCIE PROSZĘ PETYCJĘ - TUTAJ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz